czwartek, 3 kwietnia 2008

Wielkanoc

Paaske to po norwesku Wielkanoc. Jeśli ktokolwiek z poprzednich notek jeszcze nie zrozumiał jak wyglądają Święta Wielkiej Nocy w Norwegii teraz nie będzie miał już żadnych wątpliwości. Moje badania tradycji obchodzenia Świąt opieram na rozmowach z Norwegami, artykułami w gazetach oraz własnymi dogłębnymi obserwacjami.

Sportowe Święta

Paaske to przede wszystkim czas, który Norwegowie wykorzystują na spotkania z rodziną oraz na aktywny wypoczynek. Oficjalnie Święta zaczynają się w czwartek co oznacza , że wszyscy mają wolne aż do poniedziałku. Praktycznie jednak Norwegowie biorą urlopy na kilka dni wcześniej więc większość „świętuje” ponad tydzień.
Gdy w Polsce czas spędza się przy stole, w Norwegii stawia się przede wszystkim na aktywność. Trzeba jednak przyznać, że tutaj sport jest czymś tak naturalnym i oczywistym, że w Wielkanoc jest po prostu kontynuacją narodowych upodobań, a nie jednorazowym zrywem. Niesamowite jest to, jak bardzo wysportowani i aktywni są tutaj ludzie. Właściwie biegaczy jest więcej niż zwykłych przechodniów a jeśli wiek już nie pozwala na jogging wtedy uprawiają tzw. Nordic walking. Czasami nie mogę uwierzyć, kiedy widzę naprawdę starszych ludzi którzy już z trudem ale jednak z hartem ducha z dwoma kijkami maszerują po parku. Przypomina się stare a trochę jakby zapomniane powiedzenie: ruch to zdrowie ;)

Święta Wielkiej Nocy to wspaniała okazja na wyjazdy na narty, które są tutaj najpopularniejszym sportem. Tak wyłania się nam typowy obraz Wielkanocy w Norwegii: w ciągu dnia wszyscy szusują na nartach bądź biegają po górskich szlakach a wieczorami spędzają czas z rodziną. Popularne jest czytanie kryminałów w szczególności w Święta gdyż wtedy jest po prostu więcej czasu.

Pomarańczowa tradycja

Podczas tych wolnych dni bardzo ważne jest aby wystawiać twarz do słońca. Okres Wielkanocy to czas, kiedy zaczyna naprawdę świecić słońce. Jako, że ciemność towarzyszy Norwegom przez prawie pół roku kiedy tylko jest okazja wszyscy łapią tych parę promyków. Opalenizna poświąteczna świadczy o jakości spędzenia Wielkanocy (swoją drogą solaria, samoopalacze i inne substytuty słońca są tutaj aż nadto popularne – wśród erasmusowców panuje określenie „Orange face” co znaczy po prostu pomarańczowa twarz, gdyż większość tutaj przesadza z tymi specyfikami). Co ciekawe w święta Norwegowie jedzą bardzo dużo pomarańczy;) Ten owoc jest symbolem Wielkanocy.

Wielkanocy towarzyszą oczywiście konsumpcyjne gadżety od figurek króliczków przez żółte pluszowe kurczaczki po kolorowe jajka. Jedyną komercyjną tradycją jaką udało mi się znaleźć było obdarowywanie się nawzajem wielkimi barwnymi jajkami wypełnionymi cukierkami. Jak widać Święta tutaj to po prostu czas wolny od pracy, bez żadnych religijnych akcentów, miło spędzony z rodziną.

A wam jak się podobają takie święta?

Polska Wielkanoc w Norwegii

W przeciwieństwie do Agaty (pozdrawiam!) nie miałam żadnych obaw co do Świąt. Powiem szczerze, że nawet bardzo chciałam je spędzić w międzynarodowym towarzystwie z moimi erasmusowymi przyjaciółmi. Z Anią przygotowałyśmy wspaniałe tradycyjne polskie święta i naprawdę nikomu nie przeszkadzało, że odbyły się one parę dni później.

Cały dzień spędziłyśmy z Anią w kuchni:


Towarzystwo było polsko-meksykańsko-francuskie. I o ile Francuzi o świętach mieli jakieś pojęcie nasi Meksykanie żadnego! Dla nich Wielkanoc nie istnieje. Z taką samą ciekawością malowali jajka, przypatrywali się naszym wypiekom i całemu zamieszaniu z jaką zawsze wpatrują się w padający śnieg (który pierwszy raz zobaczyli tutaj).

Elba i Juan Carlos przygotowują sałatkę:

Elba maluje jajka:


Stół był cudownie przystrojony i bogato zastawiony. Mieliśmy barszcz biały i żurek z jajkami, sałatkę warzywną, szynki, pasztet i pieczeń (tutaj muszę podziękować w swoim i wszystkich gości imieniu mojej mamie która ten pasztet i pieczeń upiekła specjalnie dla nas! Dziękuję MamusiuJ ), kalafiora w panierce, jajka w majonezie, przepyszną żurawinę i krewetki z sosem czosnkowo-majonezowym (danie przyrządzone przez francuskich gości).

nasz stół:


Na deser murzynek, biszkopt z galaretka i owocami z bitą śmietaną i do tego szampan. Nie obyło się bez tradycyjnych życzeń, dzieleniem się jajkiem oraz stukania się jajkami. To ostatnie bardzo spodobało się naszym obcokrajowcom. Do gustu najbardziej przypadł im żurek, pasztet i pieczeń ale byli troszkę zawiedzeni bo spodziewali się słynnych pierogów. Jednak po wyjaśnieniach, że pierogów w Wielkanoc raczej się nie jada i że w inny dzień na pewno je przyrządzimy odetchnęli z ulgą (relacja z wspólnego robienia pierogów już niedługo!). Było bardzo sympatycznie i wesoło. Po jedzeniu meksykańska „sobremesa” czyli coś co dla nich jest bardzo ważne czyli konwersacja już po posiłku. Nocny spacer do stavkirke zakończył nasze spóźnione świętowanie Wielkanocy. Czyż nie było cudownie?! :D

My i nasi goście:

Ostatnie zdjęcie... jak zajadam się krewetkami:

Niestety więcej zdjęć nie mam bo nie było na to czasu. Mam nadzieję, że jednak te wystarczą, żeby poczuć nasz wspaniały Wielkanocny klimat.

3 komentarze:

Anusia pisze...

Kochana Karolinko widze, ze zdjecia przy stole z lampka wina, soku czy szampana sa dla Ciebie bardzo wazne :) hihi Ciesze sie, ze doswiadczasz tak roznych przygod ze swoimi przyjaciolmi... a ja zabieram sie do pakowania bo jutro przeprowadzka eh...

Anonimowy pisze...

Karola,bardzo fajny opis Wielkanocy. Super się go czyta i fajnie, że tak miło spędziłaś czas :)
buziaki :*
P.S. Pozdrowienia dla przyjaciół z Francji (chociaż ich nie znam hehe)

Alicja pisze...

Witaj Karolino,
Za niedługo przyjeżdzam też na stypendium do Bergen:) Dzięki za informacje na blogu, prosze Cię o maila- chce sie poradzić w penwej kwestii. Do kiedy zostajesz w Norwegii?
pozdrawiam,
odpisz na: palicja2@wp.pl
Z góry dziękuję!