poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Uniwersytet

Wciąż ogłaszam wszem i wobec, że w Norwegii znajdują się idealne warunki do studiowania tylko ani razu nie wyjaśniłam dlaczego. Po dzisiejszych, kolejnych fantastycznych zajęciach postanowiłam podzielić się tą wiedzą z moimi czytelnikami ;) … choć wiem, że większość nie dotrwa do końca mojej notki bo będzie mało zdjęć ;)


University of Bergen


Jeden z największych uniwersytetów w Norwegii na którym kształci się ponad 14 tysięcy studentów z kraju i zza granicy (nie mogę się pokusić o komentarz, że na moim wydziale prawa we Wrocławiu studiuje ponad 15 tyś. sic!....ale jak zaraz się okaże nie w ilości siła! ) Można śmiało powiedzieć, że studiowanie tutaj się opłaca. Norwegia to jedno z ostatnich państw w Europie, gdzie studiuje się za darmo a poziom kształcenia jest bardzo wysoki. Dodatkowym atutem jest oczywiście możliwość studiowania w języku angielskim co przyciąga wielu obcokrajowców. Przyznam szczerze, że każdego dnia żałuję, że nie odważyłam się wyjechać na studia za granicę. Wiem, że nie miałam wtedy możliwości i ”Europa” przed UE była jakoś dalej ale patrząc na tutejszy system skręca mnie z zazdrości i okropnie złości stracony czas! Dobrze nie będę już rozwodzić się nad tragizmem polskiego systemu edukacji z naciskiem na państwowe molochy typu Uniwersytet Wrocławski tylko przejdę do University of Bergen.

Nie taki zwykły magister

Większość kierunków na UiB (Universitetet i Bergen) jest dwustopniowa. Oznacza to, że mamy do wyboru Bachelor’s Degree oraz Master’s Degree. (Jest również możliwość robienia doktoratów ale o tym następnym razem – umówiłam się na wywiad z Kristine Jørgensen, która robiła PhD na UiB i prowadzi tu zajęcia). Tłumacząc na język polski mamy do wybory robienie przysłowiowego licencjata oraz magistra. Bachelor’s Degree jest tutaj bardzo popularny. Prawie każdy Norweg kończąc liceum, kontynuuje naukę na uniwersytecie. Jednak tylko nieliczni zostają na uczelni po zrobieniu licencjata. Stopień magistra w Norwegii to wielka nobilitacja. Aby dostać się na studia magisterskie trzeba mieć świetne wyniki z egzaminu oraz doskonałe stopnie ze studiów licencjackich. Konkurencja jest ogromna – np. na Social Sciences Faculty (wydział nauk społecznych) jest tylko około 50 miejsc! Także na danym kierunku miejsc jest około 15.

Budynek det samfunnsvitenskapelige fakultet czyli Wydziału Nauk Społecznych


Gdy student zostanie już przyjęty, z miejsca dostaje opiekuna, który jeśli zaistnieje taka potrzeba pomaga mu w pisaniu a konkretnie ukierunkowaniu myśli i pomysłów. Dodatkowo dostaje miejsce na wydziale gdzie ma swoje biurko, szafkę i komputer.

Jedno z takich miejsc:


Na miejscu dostępne są drukarki i ksero. Gdyby tego było mało, znajdują się tutaj specjalne socjalne pokoje z kanapami, telewizorami, kuchnią i piłkarzykami!

Tutaj robi się wszystko aby umożliwiać studentowi samorozwój a co za tym idzie rozwój uczelni. To właśnie było dla mnie szokiem gdy tu przyjechałam. Każdy pomysł jest przyjmowany przez profesorów z entuzjazmem – nie ma tutaj nieciekawych, głupich, banalnych badań. Wszystko jest godne uwagi a jeśli nawet student nie ma sprecyzowanych koncepcji zawsze może liczyć na profesora!

Zajęcia i tryb studiowania

Co odróżnia studiowanie w Norwegii to ilość zajęć w tygodniu. Na większości kierunków zajęcia odbywają się zaledwie dwa razy w tygodniu. Dzieję się tak dlatego, że każdy przedmiot, który tutaj określa się jako kurs wart jest 15 punktów ECTS. Musze przyznać, że w moim odczuciu tak mała ilość zajęć w tygodniu to jedyny minus studiowania tutaj. Z jednej strony rozumiem, że student skupia się i poświęca cały swój czas na dwa/trzy kursy a większość pracy wykonuje sam to z drugiej strony nie sprzyja to procesowi socjalizacji – ale to chyba typowa cecha Norwegów. Wracając do kursów to przypominają one nasze zajęcia - przedmioty. Jednak dany kurs zakłada konkretną ilość godzin i może skończyć się już po miesiącu ale może trwać i cały semestr. Sesja jako taka nie istnieje. Kursy kończą się egzaminem ustnym, pisemnym, domowym lub pracą pisemną . Egzaminy trwają 6 godzin ale podobno czasu wystarcza aż nadto i najczęściej studenci kończą godzinę lub dwie wcześniej. Domowy egzamin jest to rodzaj pracy pisemnej. Wygląda to tak, że ogłaszany jest oficjalny temat pracy i w ciągu tygodnia trzeba napisać 3,5 - 5 tys słów co wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Prace pisemne są różne: analiza, praca badawcza, esej, "portfolio assessment" (nie wiem jak to przetłumaczyć) itd. wszystkie na 5-7 tys słów. Oczywiście w czasie trwania kursu zlecane są studentom różne zadania.

Moje kursy

Każdy wybiera sobie kursy jakie chce jedynym warunkiem jest zgodność stopnia studiów ze stopniem kursu (kursy o numerze powyżej 100 oraz 200 są na poziomie licencjatu zaś powyżej 300 na poziomie magisterskim). Erasmusowców to nie dotyczy, ja mam wszystkie kursy ze studiów magisterskich (co w praktyce oznacza, że są one trudniejsze).

Na początku chodziłam jeszcze na inne kursy (w tym norweski) ale nawał pracy spowodował, że skupiłam się na:

Computer Games and Computer Game Culture

INFOMEVI 345

W skrócie kurs o grach komputerowych. Zaś szerzej historia gier i nowych mediów, rodzaje gier, wpływ gier na media, społeczeństwo, literaturę, filmy. Powiem szczerze, że jest to mój ulubiony kurs – każde zajęcia są tak ciekawe i inspirujące, że z każdym dniem coraz bardziej się przekonuje, że to jest to! Takim badaniom mogłabym się poświęcić w pełni!


Parę fotek z dzisiejszych zajęć:

To takie normalne, że studenci siedzą przy laptopach. Właściwie to nikt nie robi notatek, gdyż po zajęciach wszystko dostępne jest do ściągnięcia na "my space" czyli portalu studenckim.

Dziś każdy przedstawiał koncepcję swojej pracy badawczej oraz jej wstępne wyniki przy pomocy prezentacji power point (oraz gestykulacji hehe.. na zdjęciu Quike z Hiszpanii)

Po prezentacji odbywała się dyskusja, gdzie każdy wypowiadał się co myśli o temacie pracy kolegi/koleżanki oraz dawał rady i pomysły co do dalszych badań. Co jest niesamowite, że tutaj każdy się angażuje w kurs i odbywa się prawdziwa burza mózgów. Następnie nasza prof. dawała każdemu wydruk wstępnych badań wraz z jej uwagami. Na zdjęciu moje pierwsze 5 stron badania:


Kurs wart jest 15 pkt. ECTS
Forma zaliczenia: praca badawcza
Zadania w czasie kursu: prezentacje pp, eseje, przemówienia, analiza gry, zaprojektowanie gry oraz 800 stron do przeczytania.
Ten kurs odbywa się w instytucie informacji i mediów. Uwielbiam ten budynek a szczególności obrazy na ścianach:


Critical Approaches to Information Technologies and Society

HUIN 306

Właściwie ten kurs jest równie inspirujący i ciekawy ale także arcytrudny! Na tym kursie uczę się o nowych mediach. Ten kurs jest tak obszerny, że za dużo by o tym pisać. Mam trzech profesorów: Hilde z Norwegii, Daniel z Francji oraz Scott z USA a tylko 10 studentów (na dodatek wszyscy studenci zagraniczni), także nasze dyskusje trwają po kilka godzin i niesamowicie „otwierają umysł”!

Kurs wart: 15 pkt. ECTS
Forma zaliczenia: 2 prace badawcze
Zadania w czasie kursu, prezentacje pp, przemówienia, eseje oraz miliony książek i artykułów do przeczytania.

Jak widać studiując tutaj skupiam się na nowych mediach, które w Polsce są jeszcze niedocenianie. Tutaj pisząc moje prace badawcze oraz czytając artykuły z tygodnia na tydzień zauważam, że świat akademicki oszalał na punkcie nowych mediów i gier. Wszystkie najnowsze publikacje dotyczą tych tematów a tyle jeszcze jest do napisania/powiedzenia! W Polsce pod tym względem średniowiecze ale czytałam niedawno artykuł w "Polityce", że polscy naukowcy zaczynają zauważać potrzebę takich badań. Kto wie może i ja się do nich przyczynię! Dodatkowo brakuje w Polsce projektantów gier!! Pieniądze są, informatycy są ale nie ma ludzi, którzy mogliby stworzyć takie hity jak "Wiedźmin"! Cóż … zawsze do polski wszystko wolniej dochodzi…

Jeszcze tylko napomknę, że wszystko jest tutaj skomputeryzowane. Wyniki egzaminów można sprawdzić na "my space". W tym samym miejscu znajdują się informacje dotyczące zmiany w planie, pliki do ściągnięcia, artykuły do przeczytania, maile od prof. itd itd.

Jak wam się podoba studiowanie w Norwegii?

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

no czesc :) podobnie to wyglada w Szwecji, gdzie studiuje moja kumpela. atu, w Hiszpanii - tez wszystko skomputeryzowane - wszystkie materialy do kazdego kursu mamy w swoim specjalnym profilu na stronie uniwersytetu, prezentacje itp. sa przygotowywane jednak wylacznie przez wykladowcow (co mnie cieszy akurat, bo nie znosze takich pierdol - wole wysluchac wykladu, a potem napisac egzamin ;)). ciesyz mnie tez to, ze w Barcelonie duzy nacisk kladzie sie na multimedia, totez na wszystkich zajeciach z literatury (a tylko na takie chodze, bo jezykoznawstwo mnie nie interesuje ;)) pokazywane sa filmy - jakiez to cudowne moc obejrzec ekranizacje ksiazki, ktora zadana byla na zajecia i potem wspolnie na zajeciach dyskutowac o roznicach miedzy ksiazka a filmem, o ideologii, jaka rezyser "wcisnal" w film w zaleznosci od okresu, w ktorym film powstal itp.! juz rozpoczelam starania o przedluzenie Erasmusa tutaj, bo po prostu nie chce mi sie wracac na ten beznadziejnie nudny UWr. :) caluje!

Anonimowy pisze...

czekam na notke o studiach doktoranckich (zwlaszcza z ekonomii) z wyczerpujacym opisem procesu aplikacji, przyznawania stypendiow, okresu trwania i mozliwosciach po skonczeniu :)
slowem, wszystko czego sie dowiesz umiesc na blogu

Anonimowy pisze...

Holek to Ty? jesli to Ty to zastanawiam sie po co Tobie ta wiedza... nie wystarcza doktorat w czechach ;>

Freeman pisze...

Witam, jeśli jeszcze zaglądasz na swojego bloga, to proszę Cię o kontakt na grzesiek.jedynak@gmail.com
Wybieram się do Bergen na studia licencjackie i mam duuużo pytań - byłbym wdzięczny gdybyś mi pomogła odpowiedzieć na część z nich.

Przy okazji, bardzo ciekawy i interesujący blog - rzeczy, których nie dowiesz się w biurze Erasmusa :)